top of page
BIBELOTY / KNICK KNACKS

Wystawa w ramach Festiwalu Dekonstrukcji Słowa Czytaj!
„Bibeloty” Marceliny Amelii Gawrońskiej
Miejsce: Centrum Promocji Młodych (al. Wolności 30)

Wernisaż wystawy. Pochodząca z Częstochowy artystka, która na co dzień mieszka, tworzy i prezentuje swoje prace w Wielkiej Brytanii przygotowała wystawę specjalnie na Festiwal „Czytaj!”. Powrót do rodzinnego miasta to dla niej powrót do czasów dzieciństwa, świata bajek i legend.
Bibelot - niewielki przedmiot, często o małej lub żadnej wartości użytkowej, Bibeloty ustawiano na kominkach, meblach,

w serwantkach w celach dekoracyjnych w celu upiększenia pomieszczenia. 
Punktem wyjściowym dla każdej grafiki, obrazu był taki figurant, skarb, pamiątka. Przedmiot bez wartości rzeczowej ani funkcji, obiekt, który przywołuje wspomnienia. Cenny jedynie dla właściciela tej pamiątki lub osoby dzielącej z nią to samo wspomnienie. 
*
Cechą charakterystyczną wspomnień jest miedzy innymi to, że są zdeformowaną wizją rzeczywistości, wycinkami przeszłości zniekształconymi poprzez czas i wyobraźnię. W moich pracach próbuję wiernie oddać ich konstrukcję. Często przerysowaną, czasami idealizowaną, niekiedy dziecinnie dramatyczną.
*
Jak szuflada pełna bibelotów, przedstawiony świat ulepiony jest ze starych zdjęć, skrawków przeszłości i duchów.
*
Bycie na emigracji, z dala od swojej kultury i języka, powoduje szczególny rodzaj tęsknoty.
*
W moich rysunkach i grafikach, jak za pomocą wehikułu czasu, powracam do zapamiętanych miejsc i momentów, które z roku na rok rozmywają się lub przekształcają zupełnie. Czasami nie jestem pewna, co jest wyobrażonym, a co rzeczywistym wspomnieniem.
*
Częścią wystawy są też prace inspirowane wierszami Wioletty Grzegorzewskiej. Są to tak zwane zapożyczone wspomnienia, ilustracje, które powstały we współpracy z pisarką.
*
Moja wyobraźnia kształtowała się na Bajkach Polskich.
Na moich półkach zabrakło różowych świnek, którym wszystko się udawało, pluszowych potworków, które nie miały zębów, a jeśli nawet je miały, używały ich wyłącznie do jedzenia żelek i okruchów tęczy.
Z pewnego powodu pierwszymi książkami, które znalazłam na mojej półce były dwa tomy Księgi Bajek Polskich i Alicja w Krainie Czarów. 
Obie z niesamowitymi ilustracjami Mariana Murawskiego i Dusana Kallay. Są to prace, w których królik ma czerwone oczy i wcale nie jest puchaty, śmierć nie jest tabu, ponadto ma twarz, głos i pokazuje się dość często.
*
“Uważałem i to – pisze o swym dzieciństwie doświadczony Mikołaj – że jak wieczorne rozmowy były zwyczajnie o upiorach, czarownicach i strachach, tak ranne o snach…” 
Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki – Ignacy Krasicki
*
Jestem tak bardzo wdzięczna mojej Mamie, która rzetelnie codziennie czytała mi jedną bajkę, czasami nawet dwie. Zazwyczaj przed snem. Teraz dopiero wiem, dlaczego jako dziecku – ciągle śniły mi się koszmary. Ale i tak nie zniechęciło mnie do dalszego wsłuchiwania się i domagania nowych bajek.
*
“Gdzieś wtedy powstała bajka, może jako marzenie o spełnieniu życzeń, może jako mit o bohaterach którym udaje się walka z groźnymi potworami, korczowanie bezbrzeżnej puszczy, partnerstwo z wiatrem, słońcem, księżycem. Może zaś po prostu jako wyraz tęsknoty za innym, piękniejszym życiem wolnym od spętania przestrzenią, czasem nieodwracalnością śmierci”

Fragment ze wstępu Księgi Bajek Polskich Tom 1
Bajka Ludowa w Polsce, Helena Kapeluś
*
Bajka rozgrywa się wszędzie i nigdzie, nie istnieje też czas historyczny. 
Inspiracje tymi bajkami nie są bezpośrednie, tematyczne. Cechami wspólnymi są na pewno zarówno ta nieokreśloność niezwykła dowolność czasowa, łatwość przemieszczania się, jak i indywidualność. Każda sytuacja jest moją interpretacją, nawet jeśli historia jest zapożyczona, to ja – podobnie jak “bajarz” – dostosowuję ją do siebie i opowiadam poprzez pryzmat swoich doświadczeń.
Człowiek jako cząsteczka wszechpotężnej, wszystko obejmującej natury był w tym świecie zdegradowany i wywyższony zarazem.
Zdegradowany – bo był takim samym przedmiotem działania praw natury jak kamień, roślina, zwierzę – i wywyższony, bowiem sam w sobie – niby w soczewce – skupiał wszechświat, był mikrokosmosem.”

Maria Grabowska, Księga bajek polskich Tom 2
 

Trafiałam przypadkowo na jej rysunki. Przeszłość scalała się na nich z teraźniejszością, komiks z fotografią i malarstwem. Marcelina Amelia tworzyła symulakrum pamięci; nadawała jej nowy wymiar, jakby otwierała stare komody, wyjmowała z nich drobiazgi i oglądała zwietrzałe albumy, etykietki przez trójwymiarowe okulary. Melancholijne postaci na jej portretach rodzinnych zabiegały o uwagę, przemawiały do mnie: "Zapamiętaj nas, gdy zanikamy, gdy odchodzimy, gdy cierpimy; 'odżyj nas', dokończ i w swojej pamięci, zanieś znów do świata, bo wciąż jesteśmy gugułami zawieszonymi w przypadkowej gwiezdnej konstelacji i nie zdążyliśmy się nasycić życiem".
Nie mogłam zapomnieć tych prac. Po trzech latach postanowiłam, że odnajdę artystkę i poproszę ją o ilustrację na okładkę mojej nowej książki poetyckiej pt. "Wzory skończoności i teorie przypadku".

Udało się! Okazało się, że Marcelina Amelia tak jak ja wyjechała z Częstochowy do Anglii i mieszka

tuż, tuż, w Londynie i chociaż nigdy się nie spotkałyśmy, połączyły nas różne bibeloty pamięci,

widziadła, które odnajdujemy czasem w sobie i na starych fotografiach.


- słowa Wioletta Grzegorzewska polska poetka, prozaiczka.

Fotografie / Photographs: Jarosław Respondek

bottom of page